Gdzie zaczyna się obojętność?

blog parentingowy wychowanie dziecka

Sama niejednokrotnie pisałam o tym, jak matki terroryzują się wzajemnie, jak wsadzają nosa w nie swoje sprawy, wzajemnie się krytykują i sobie dokopują. Ale z drugiej strony wciąż zastanawiam się, gdzie jest granica pomiędzy matką terrorystką, a obojętnością?

Kiedyś na jednej z grup na facebooku wywiązała się dyskusja na temat tego, co należy zrobić w sytuacji, gdy znajomi karmią noworodka mlekiem z kartonu? Coraz częściej zadaję sobie pytanie czy stać obojętnie gdy rodzice wrzucają nagie zdjęcia dziecka do Internetu? Pozwalają dziecku biegać nago po dworze? Albo chcą przekłuć uszy maleństwu, dla którego kolczyki to tylko niezrozumiały ból i ryzyko zarażenia jakąś chorobą?

Jedno jest pewne – ile ludzi tyle granic. Przyzwoitości, lojalności, seksualności, dobrego smaku. To co nie jest już pewne to odpowiedź na pytanie – gdzie jest granica ludzkiej obojętności? Gdzie kończą się czepialstwo i przytyki, a gdzie zaczyna troska o człowieka, który nie może sam o siebie zadbać?

Bardzo popularne jest stwierdzenie, że „matka wie co dla dziecka najlepsze”, ale czy na pewno? Uważam, że bardziej trafnie jest w tym miejscu postawić stwierdzenie, że „matka chce najlepiej dla swojego dziecka”, ale nie zawsze wie jak to osiągnąć. I wiedzę, a właściwie często jej brak uważam tutaj za kluczowe.

Sama popełniłam ogrom błędów w opiece nad dzieckiem, chcąc dla dziecka jak najlepiej, ale nie wiedząc jak to osiągnąć. Nie ma szkoły z „dobrego rodzicielstwa” a niestety instynkt w połączeniu z brakiem wiedzy i wieloma mylnymi komunikatami płynącymi z pełnego komercji świata to niestety czasami za mało, aby dać dziecku to co najlepsze.

Mało kto z nas wie jak na prawdę zdrowo komponować posiłki – sama korzystałam z porad zaufanego dietetyka, jakich składników unikać w produktach spożywczych i dlaczego jest to takie ważne.

Mogę powiedzieć, że wystarczy przeczytać etykiety i wiedzieć co kryje się pod tymi nie rzadko skomplikowanymi nazwami i jestem pewna, że co drugi człowiek wyrzuciłby połowę produktów ze swojej lodówki, a na pewno z diety dziecka.

Mogę powiedzieć, że wystarczy poczytać o emocjach małego dziecka, aby wiedzieć, że zawstydzanie krzywdzi dziecko, tak samo jak wpędzanie je w poczucie winy, gdy nie ma ochoty na obiad. Że słowa „nic się nie stało” mogą doprowadzić malucha do frustracji, a w długim okresie do zaburzeń w postrzeganiu sygnałów z własnego umysłu i ciała, do uczucia zagubienia, bo jak to nic się nie stało, skoro ja tu do cholery stoję i płaczę! Boli mnie, a może nie boli, bo spadając z krzesła co prawda wcale się nie uderzyłem, ale przestraszyłem się koszmarnie! Bo mi smutno, zimno, albo mam zły dzień. Bo nie rozumiem.

Mogę powiedzieć, że przecież coraz więcej mówi się o tym, że klaps to też bicie, ale jakoś wciąż nie jest to dla wszystkich takie jasne.

Mogę powiedzieć, że wiedza leży na chodniku, ale wiem, że tak nie jest. Bo aby po nią sięgnąć należy chcieć. A aby chcieć trzeba zdać sobie sprawę z tego, że się nie wie, albo chociaż dopuścić do siebie myśl, że być może się nie wie, że być może nie wszystko robi się najlepiej, oraz że można wciąż się uczyć i stawać lepszym. Nie podążać na ślepo za czyimiś ideałami, tylko czytać, rozmawiać i wybierać ze zdobytej wiedzy to, co dla naszej rodziny najlepsze.

Uznać, że matka nie zawsze wie, co dla jej dziecka najlepsze, ale może się tego dowiedzieć. Stąd nie traktujmy każdej rozmowy o różnych poglądach na temat wychowania dzieci jako ataku, tylko źródła wiedzy, wymieniania się poglądami, które być może zasieją w nas ziarno niepewności i motywują do zgłębienia naszej wiedzy, a być może utwierdzą nas w przekonaniu, że jednak robimy najlepiej.  I nie dyskutujmy w oparciu na emocjach, na „wydaje mi się” czy na „moi rodzice tak robili i wyrosłem na porządnego człowieka więc to jest dobra metoda” czy innych wyssanych z palca dyrdymałach. Zadbajmy o wysokiej jakości merytoryczną dyskusję, która wyjdzie nam wszystkim na dobre.

Czekam na Wasze komentarze.

PS A jeśli macie ochotę na wysokiej jakości lekturę o rodzicielstwo właśnie, taką idealną na wieczór, do karmienia czy nad jezioro, to serdecznie polecam Wam do najnowszego numeru miesięcznika ZNAK, gdzie dowiecie się między innymi o tym, że:

„Wychowanie polega na popełnianiu błędów,
chodzi tylko o to, żeby popełniać ich jak najmniej
i w porę próbować je naprawić lub,
jeśli się da, się z nich wycofać”.

Mam dla Was 35% rabat na najnowszy magazyn, który możecie kupić tutaj wpisując kod rabatowy: SPODKOCYKA. Tylko nie zaczynajcie czytać jak macie coś ważnego do zrobienia, bo będzie leżeć odłogiem. Ja przepadłam…

znak miesięcznik wychowanie dziecka

4 komentarze
Zostaw komentarz:

  • Bocianowa
    Odpowiedz
    16.06.2016

    Oj tak…trudny temat. Zanim zostałam mamą, miałam już w swojej głowie wiele teoretycznych odpowiedzi na teoretyczne pytania oraz wiele teoretycznych rozwiązań teoretycznych problemów. Kiedy jednak te pytania i problemy stały się faktem, odpowiedzi i rozwiązania nie były już takie oczywiste. Tak jak Wy dziewczyny lubię rozmawiać z mamami, które mają coś mądrego do powiedzenia, ale niczego mi nie narzucają, w ogóle uciekam jak mogę od tego typu nachalnych osób. Jeśli mam jakieś pytanie lub wątpliwość to pytam, jeśli nie, to znaczy że nie potrzebuję rady na ten temat, jednak nie każdy potrafi to uszanować. Sama również staram się nie wtrącać, jeśli jednak widzę jakieś rażące zachowanie wobec dziecka, to staram się to przekazać w delikatny sposób, a nie atakować (jednak pomimo starań, to nie zawsze zostaje dobrze odebrane).
    Anegdota z ostatniego czasu – szlam sobie z córką na spacer i zasnęła. A że nasz wózek rozłożony na płasko w żaden sposób nie chroni przed słońcem (już kiedyś o tym pisałam) to robię taki „parawan” z otulacza bambusowego, przypinam go na klamerki do budki od wózka. A że jest dość duży, ładnie chroni całe dziecko. Spacerując otrzymałam darmowy komentarz od przechodzącego pana, że nie wychodzi się na dwór z dzieckiem po to, żeby je całe zakrywać i zabierać mu tlen. 🙂

    • Ania Switzer
      14.12.2016

      Nie wiem jak z tlenem, ale sauna pewnie byla 🙂

  • 15.06.2016

    Świetny tekst. Masz rację, to wcale nie jest takie oczywiste, że matka wie, co najlepsze dla jej dziecka. Często same się gubimy w ogromie dostępnych rozwiązań, metod i teorii, a jeśli dodamy do tego jeszcze fakt, że każde dziecko i w ogóle każda rodzina są inne i niepowtarzalne, to już w ogóle sprawa robi się skomplikowana. Myślę, że kochająca i mądra matka szuka różnych rozwiązań, nie podąża ślepo ani za modą ani za pierwszymi lepszymi radami babć czy koleżanek. Mądra mama zbiera i przefiltrowuje informacje i wykorzystuje je, obserwując uważnie swoje dziecko. Nie ma matki, która nie popełniła błędów, a te, które twierdzą, że były nieomylne, pewnie po prostu nie pamiętają. Znam mamy, które potrafią jakoś po ludzku wymienić się ze mną swoimi doświadczeniami, poradzić w taki sposób, że ja nie czuję, że to atak. Dzielą się wiedzą i doświadczeniem w mądry sposób, a ja na tym korzystam. Znam też takie, którym za „dobre rady” chętnie wydrapałabym oczy, bo ich „rady” nie oparte są tylko na tym, że „kiedyś tak się robiło” albo „bo moje dziecko takie było”. Podsumowując ten mój przydługi komentarz – myślę, że czasem warto zwyczajnie pogadać z inną mamą, zasugerować jej inne rozwiązanie, ale w taki sposób, żeby jej nie urazić, żeby nasza racja nie była „mojanajmojsza”. Mądra mama przemyśli, dopasuje do siebie i skorzysta.

    • 15.06.2016

      Tak samo jak Ty bardzo cenię sobie takie mamy, z którymi mogę na spokojnie porozmawiać, wymienić się wiedzą, emocjami, podzielić obawami i nie być ocenianą. Uciekam natomiast od kobiet, które narzucają mi swoją wizję świata bez poszanowania mojej opinii, szczególnie, że najczęściej są to osoby powtarzające utarte frazesy, nie zgłębiające swojej wiedzy, które na poparcie swoich tez nie mają żadnych argumentów poza „bo tak się robi, nie wiesz?” czy „bo tak wszyscy robią” czy Twoje ulubione „tak się robi od zawsze”. Wiwat mądre mamy i te, które chcą zmądrzeć 😉